niedziela, 29 listopada 2015

Polska i Anglia – bliżej, niż myślisz, 

                              polski i angielski – połączenie inne niż                                                                             wszystko.



 „Miasteczko Bliźniacze szczyty”, „Posterunek przy ulicy Wzgórze”, „Gwiezdna wyprawa” – znacie te seriale? Po polsku nie, ale na pewno wiecie, jak brzmią ich prawdziwe tytuły, co oznacza, że umiecie wymówić już przynajmniej pięć słówek po angielsku. A używacie Głowy i Ramion do mycia włosów? Albo Gołębicę do kąpieli?
 Moi drodzy – angielski znacie, nawet o tym nie wiedząc! Dziś, postaram się przybliżyć Wam, jak wiele umiemy powiedzieć w lingua franca naszych czasów!
Zacznijmy po kolei. Od początku dnia. Wstajemy rano i idziemy pod prysznic. Sięgamy po żel pod prysznic i widzimy co? Shower gel /szałer żel/ - czyli, to, co już mamy w ręku, tylko nie po polsku. Po kilku(nastu) minutach, opuszczamy kabinę (wannę) i kierujemy się do kuchni. I na śniadanie do miseczki wrzucamy sobie Corn Flakes /korn flejks/ - czyli nasze kukurydziane płatki. Do tego poranna coffee, oj przepraszam, kawa. Po posiłku myjemy zęby – „mieszanką medyczną (Blend-a-med.)? przełęczą bramą (Colgate)? Czy może wodną świeżością (Aquafresh)? Nie ważne czym – ważne żeby myć (najlepiej po każdym posiłkuJ).
            Wychodzimy z domu. Otwieramy auto ( / ooto/ to znaczy po angielsku samochód) i jedziemy do pracy. A teraz na rynku pracy, moi drodzy - zatrzęsienie! Szczególnie na stanowiskach wyższych. Nie znajdziemy już  kierownika – zastąpił go manager /menadże/! Albo konkretnej – sales manager /sejls menadże/ - specjalista ds. sprzedaży. A jadąc autem – sprawdzamy na naszych I-phonach (/aj-fonach/) maile (/mejl/ - poczta), smsy (/esemes/ - skrót od Short Message Service – usługa

krótkiej wiadomości). I to nie ważne w jakiej sieci mamy telefony – czy sieć Graj, czy Pomarańcza czy też Telefon Komórkowy „T”J. Pamiętajmy jedynie, żeby uważać na drogę podczas jednoczesnego textingu i prowadzenia. No, chyba  że jedziesz autobusem albo busem (/bas/ - autobus).
            Siedzisz w pracy, często przed komputerem (computer - /compiute/), nie mając czasu na relaks (relax - /rilax/ - relaksować się) starając się sumiennie wykonywać obowiązki. I wreszcie, czas na brejka (od słowa break /brejk/ - przerwa lub łamać). Wyskakujesz do jakiejś cafe (/kafe/ - kawiarni) albo baru (/baa/ - bar lub tabliczka). Powrót do pracy i już! Po ośmiu godzinach jesteś fri (od ang. Free /fri/ wolny lub za darmo).

            W drodze powrotnej postanawiasz wstąpić do supermarketu (angielski odpowiednik poleskiego super rynku) na mały shopping (od ang. Shop /szop/ - sklep, robić zakupy). Tracisz głowę od czerwonych napisów SALE (/sejl/ - wyprzedaż lub sprzedawać) i wychodzisz kierując się w stronę domu… Ale po drodze wstępujesz do fast foodu (szybkiego żarcia) i kupujesz Happy Meal (wesoły posiłek) bo nie masz siły już gotować.
            Zalegasz w fotelu przed telewizorem, podłączasz laptopa (lap – udo, top – wierzch) włączasz serial (trzeba z napisami, bo z lektorem nie ma) i odpoczywasz…
            Kiedy nadchodzi pora, zakładasz pidżamę (po angielsku pyjamas /pidżamas/) i idziesz prosto do łóżka.
Twój dzień może nie dokładnie tak wygląda – niektórzy z nas mają drugie połówki, którymi trzeba się zająć, rodziców, którzy brzęczą nad uchem – ale generalnie wygląda to tak, że gdzie nie spojrzysz – tam angielski. Zatem – nie ma opcji – angielski musisz znać, chociaż nawet o tym nie wiesz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thank you 4 ur comment:)